Łączy nas potrzeba dawania -pomocy, wsparcia, sensu. Kobiety chcą czynić tenświat lepszym i piękniejszym- Alina Lupova o mocy działalności społecznej. 

0

Kinga Subda

Alina Lupova to osoba, dla której działanie na rzecz innych stało się życiowym powołaniem. Społeczniczka, wolontariuszka, inicjatorka klubu konwersacyjnego „Polski na bieżąco” w Poznaniu – swoją energią i wrażliwością wspiera tych, którzy znaleźli się w nowej rzeczywistości po wybuchu wojny w Ukrainie. Po inwazji Rosji na jej ojczyznę opuściła Odessę i zamieszkała w Polsce, gdzie aktywnie promuje dialog międzykulturowy, pielęgnuje więzi z rodakami i wciąż działa na rzecz osób dotkniętych konfliktem. W poruszającej rozmowie opowiada o osobistych dylematach, wewnętrznych sprzecznościach, sile solidarności kobiet i tym, co daje jej nadzieję.

Czy pamiętasz ten moment, kiedy dowiedziałaś się o inwazji Rosji na Ukrainę? Co wtedy czułaś, co było Twoją pierwszą myślą? 

Nie mogłam w to uwierzyć. Pamiętam, że miałam wrażenie, jakby na moim czole w jednej sekundzie pogłębiła się zmarszczka… 

W tych pierwszych chwilach chciałam tylko zadzwonić do bliskich. Ale samej rozmowy już nie pamiętam… 

2. Jak wyglądał Twój ostatni dzień w Odessie przed wyjazdem? Co zostawiłaś za sobą? 

22 lutego razem z moim chłopakiem złożyliśmy wniosek o ślub w najpiękniejszym urzędzie stanu cywilnego w Odessie. Wieczorem pojechaliśmy do jego rodziców do Krzywego Rogu, żeby uczcić naszą decyzję. Spakowałam tylko tyle rzeczy, ile zwykle zabieram na kilka dni jadąc w gości. Ale jakimś cudem wzięłam też paszport zagraniczny. Wszystko inne zostało na swoim miejscu w Odessie. Nie miałam już jednak możliwości tam wrócić. Tak samo jak do Odessy. 

Ślub się nie odbył. A po roku rozstaliśmy się z chłopakiem. 

Dziś Odessa to dla mnie już tylko ciepłe wspomnienia, do których czasem wracam. Mieszkałam tam 3,5 roku przed wojną. 

Wcześniej był Kijów, a moje rodzinne miasto to Dnipro. 

3. Z czym najtrudniej było Ci się pogodzić po przeprowadzce? A co Cię pozytywnie zaskoczyło w Polsce?

Najtrudniejsze było pogodzenie się z tym, że ja wyjechałam w bezpieczne miejsce, a część mojej rodziny – nie. 

A pozytywnie zaskoczyła mnie ogromna pomoc i wsparcie ze strony Polaków – zarówno tych znajomych, jak i zupełnie obcych osób. To zostanie ze mną na zawsze. 

4. Skąd wzięłaś w sobie siłę, by – mimo własnego bólu – od razu po przyjeździe zacząć pomagać innym? 

Myślę, że pomogło mi to, że nie doświadczyłam na własne oczy najstraszniejszych rzeczy – nie widziałam śmierci, rakiet, wybuchów. Słyszałam tylko ich echo. 

Wyjechałam 2 marca. Moja psychika była w dużo lepszym stanie niż wielu osób, które spotykałam w pociągach czy autobusach w drodze do Polski – osób, które widziały wszystko na własne oczy i przeżyły straty. 

Jechałam do mamy, która mieszkała i pracowała w Poznaniu. Miałam tu też jedną bliską koleżankę Polkę i kilku znajomych dzięki niej. To dało mi ogromne wsparcie i pomogło zachować siły. 

Znałam też podstawy języka polskiego i od razu zaczęłam je odświeżać i uczyć się dalej „na bieżąco”. 

Ale główną siłą napędową było poczucie winy. Chciałam je w sobie zagłuszyć. Dopiero z czasem udało mi się je przepracować i wzmocnić swoją wewnętrzną pewność, że podjęłam właściwą decyzję o wyjeździe. 

5. Jak Twoja praca wolontariacka wpłynęła na Ciebie jako człowieka? 

Po raz pierwszy w życiu poczułam w stu procentach, czym jest wolontariat – jaka jest jego misja, jak bardzo daje nie tylko tym, którym pomagamy, ale przede wszystkim nam samym. 

Wolontariat był dla mnie sposobem na zagłuszenie bólu i lęku, bo wolontariat to działanie, to nadzieja. 

To też świetna droga do poznawania ludzi – i to nie byle jakich, tylko osób proaktywnych, o dobrym sercu, którym zależy, z którymi można razem coś tworzyć. 

Wolontariat dał mi wiele kontaktów, pozwolił się wykazać, lepiej poznać innych, ale też bardziej uwierzyć w ludzi, i w siebie. 

Dzięki temu zawsze potrafiłam godnie odpowiedzieć, jeśli ktoś próbował mi zarzucić, że zamiast zostać i bronić kraju, wybrałam bezpieczne miejsce. 

6. Jak doszło do przyjaźni z dziewczynami Polkami i kiedy poczułyście, że możecie stworzyć coś wspólnego? 

To moja najbliższa przyjaciółka w Poznaniu, Angela, przedstawiła mnie swoim koleżankom. Nasza przyjaźń zaczęła się bardzo naturalnie – od wspólnych wartości, poczucia humoru i podobnej energii. 

Dziewczyny bardzo pomogły mi się odnaleźć – zaprosiły do swojego towarzystwa, wspierały tam, gdzie mogły. Ale największą rolę odegrały w nauce języka – poprawiały mnie, tłumaczyły, dawały wskazówki, i to przyniosło efekty, które zauważali inni. 

Później moja koleżanka Anastazja Koczniewa zaprosiła mnie w 2023 do działania w Fundacji „Centrum Integracji Kobiet NejmovirnaPL” – zostałam wiceprezeską. Szybko okazało się, że mamy podobne potrzeby: dzielenia się, tworzenia, wspierania innych. 

Właśnie tam powstał nasz pierwszy klub językowy dla kobiet. Przez 9 miesięcy byłam jego koordynatorką, a zajęcia prowadziły trzy moje przyjaciółki Polki – Angela, Ola i Kamila, oraz przyjaciółka Anastazji – Marta. Ten projekt trwał rok. 

Na początku 2025 roku poczułam silną potrzebę stworzenia czegoś z serca. Chciałam zebrać małą grupę, około 10 osób, żeby pomóc im wejść na poziom języka, do którego sama doszłam. 

Stworzyłam post na mediach społecznościowych i czat w Telegramie – a następnego dnia było tam już ponad 100 osób. Zrozumiałam, że muszę zmienić plan. Zadzwoniłam do moich przyjaciółek Polek i usłyszałam: „Możesz na nas liczyć”. Tak właśnie rozpoczęłyśmy inicjatywę „Polski na bieżąco” – klub konwersacyjny w Poznaniu. Do tej inicjatywy dołączyła z czasem też Weronika. W pewnym momencie zdałyśmy sobie sprawę, że ta inicjatywa jest czymś większym niż po prostu “polski”. 

7. Skąd wzięła się nazwa „Polski na bieżąco”? 

Nazwa przyszła bardzo naturalnie – bo ja sama uczyłam się polskiego „na bieżąco”, czyli w ruchu, w życiu, bez systematyki i podręczników. Nie miałam na to wtedy ani czasu, ani energii. 

Ale miałam wielkie szczęście – moje przyjaciółki Polki od początku pomagały mi „na bieżąco” poprawiać moje błędy: w mowie, w pisaniu, w wiadomościach. Robią to zresztą do dziś, za co jestem im baaardzo wdzięczna. 

To właśnie dzięki nim język „puścił” tak szybko, a ja mogłam przełamać barierę. I to one nauczyły mnie, że nie muszę być perfekcyjna, by się komunikować. 

Ta metoda – codzienna, żywa, oparta na relacji – stała się podstawą naszej inicjatywy. 

8. Co według Ciebie najbardziej łączy kobiety, niezależnie od ich pochodzenia czy wieku? 

Łączy nas potrzeba dawania – pomocy, wsparcia, sensu. Kobiety chcą czynić ten świat lepszym i piękniejszym. 

Łączy nas też chęć budowania – relacji, wspólnoty, przestrzeni, gdzie możemy być sobą. 

9. Jak wygląda „bezpieczna przestrzeń” – o której mówicie w inicjatywie – w praktyce? Co sprawia, że osoba czuje się tam bezpiecznie? Słyszałam już wiele razy od uczestniczek, że czują się u nas jak w domu – wśród swoich, bezpiecznie i swobodnie.

Po pierwsze, gdy zaczynałyśmy tę inicjatywę, wiele osób mnie już znało – i to właśnie te osoby przyszły jako pierwsze. 

Po drugie, moje przyjaciółki Polki są szczere, mądre i utalentowane – traktują uczestniczki jak znajome, nie jak „uczniów”. To ma ogromny wpływ na atmosferę. 

Weronika, jedna z prowadzących, na swoich studiach podyplomowych zaprezentowała niedawno wyniki anonimowej ankiety wśród uczestniczek. Ich odpowiedzi to dla nas największa motywacja – pokazują, że to, co robimy, ma sens. 

Ludzie polecają nas znajomym, przyprowadzają przyjaciół, a ci, którzy przychodzą po raz pierwszy, często mówią, że mają wrażenie, jakby już wcześniej tu byli. 

Dobrze wiem, czym jest bariera językowa i niepewność. Sama przez to przeszłam. Dlatego potrafię tak wesprzeć, by inni mogli przez to przejść szybciej i łagodniej. Empatia, wiara w ludzi, chęć inspirowania – to wszystko buduje naszą przestrzeń. 

10. Czy są tematy, których ludzie z różnych kultur unikają w rozmowach – a które warto by było otworzyć? 

Szczerze mówiąc – jeszcze tego nie doświadczyłam. Może dlatego, że od początku budujemy relacje oparte na zaufaniu i ciekawości. 

Ale na pewno warto rozmawiać o różnicach kulturowych i stereotypach – nie z osądem, ale z chęcią zrozumienia. Wtedy zbliżają, a nie dzielą. 

11. Co byś chciała, żeby Polacy lepiej rozumieli o Ukrainkach i Ukraińcach, którzy tutaj żyją? 

Przede wszystkim wierzę, że zrozumienie powinno być wzajemne – warto, by i Polacy, i Ukraińcy chcieli się poznawać i uczyć od siebie nawzajem. Ale jeśli mówimy o Polakach – warto pamiętać, że wielu Ukraińców żyje tu z ogromnym bagażem: niepewnością, stresem, tęsknotą, lękiem o bliskich w kraju. I czasem nie są w najlepszej formie – wtedy potrzeba odrobinę więcej cierpliwości i empatii. 

Nie warto też oceniać ludzi pochopnie – bo nigdy nie wiemy, przez co przeszli, co stracili, z czym się mierzą. 

I jeszcze jedno – choć nasze narody są sobie bliskie, są też między nami różnice kulturowe i mentalnościowe. Jeśli coś w zachowaniu Ukraińców jest niezrozumiałe – to nie zawsze znaczy, że jest złe. Może po prostu tak się u nas robi.. 🙂 

Dlatego staram się jak najwięcej mówić o różnicach i podobieństwach – żeby się wzajemnie poznawać. To bardzo rozwijające i buduje mosty. 

12. Co według Ciebie znaczy „dom”? Czy dziś czujesz, że jesteś u siebie?  

To dla mnie trudne pytanie. W domu, w którym mieszkali moi rodzice, dziś mieszkają uchodźcy ze wschodniej części Ukrainy. Moi rodzice są rozwiedzeni i żyją w różnych krajach.

Właśnie wracam do Polski po kilku dniach spędzonych „w domu” – z rodziną, i jestem szczęśliwa. Ale zawsze czułam, że dom to miejsce, w którym jesteś sobą. To energia, którą tworzysz. 

Dziś moim domem jest Poznań – choć serce mam nadal w Ukrainie. Wierzę, że dom może być w dwóch krajach jednocześnie. Jeśli patrzymy na to jako na szansę, a nie konflikt, to może być to wielka wartość. Naprawdę pokochałam Polskę – i mam ku temu wiele powodów. Ale Ukraina jest w mojej krwi.

Pomimo doświadczeń pełnych bólu i niepewności, Alina nie traci wiary w sens wspólnoty i siłę ludzkiej solidarności. Jej historia to przypomnienie, że nawet w obliczu wojny można pozostać blisko ludzi -z empatią, odwagą i sercem otwartym na innych.

About The Author

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *