„Staramy się, by dzieci znały i czuły się związane zarówno z polskimi, jak i koreańskimi tradycjami- Sylwia You o budowaniu dwukulturowej rodziny”

Sylwia You to Polka pochodząca z Katowic, która z odwagą i autentycznością dzieli się w mediach społecznościowych swoją wyjątkową codziennością. Na Instagramie prowadzi profil, który stał się przestrzenią do opowiadania o realiach życia w międzykulturowej rodzinie- polsko-koreańskiej. Poprzez szczere relacje, ciekawe obserwacje i osobiste refleksje ukazuje nie tylko różnice kulturowe pomiędzy Polską a Koreą Południową, ale również piękno budowania wspólnego świata ponad granicami, językiem i obyczajami. Dzieli się także przepisami na ulubione koreańskie dania, zarażając swoją pasją do azjatyckiej kuchni. Z wykształcenia Sylwia jest muzykoterapeutką oraz muzykiem, a także coachem i trenerką Treningu Umiejętności Społecznych (TUS). Na co dzień prowadzi sesje muzykoterapii, pracując zarówno z dziećmi, jak i osobami starszymi, dla których muzyka staje się narzędziem poprawy jakości życia, komunikacji i emocjonalnego rozwoju.
W rozmowie opowiada o początkach swojego związku z Koreańczykiem, o budowaniu relacji w oparciu o szacunek do różnic i wspólnych wartości. Porusza temat wychowywania dzieci w duchu dwóch kultur oraz dążenia do tego, by mogły one świadomie kształtować swoją tożsamość. W wywiadzie nie zabrakło także refleksji na temat społecznej mentalności, a także osobistych radości i wyzwań, z jakimi mierzy się jako kobieta funkcjonująca na styku dwóch odmiennych światów.
Kiedy zaczęłaś się interesować kulturą koreańską? Czy to było zanim poznałaś męża, czy dopiero później?
Z kulturą koreańską zaczęłam się bliżej zapoznawać dopiero po poznaniu mojego męża. Wcześniej moją pasją była głównie Japonia – fascynowała mnie jej historia, kultura, a także popkultura. Jeśli chodzi o Azję, to od zawsze przyciągała mnie jej różnorodność, bogactwo tradycji, estetyka i sposób myślenia tak odmienny od europejskiego. Japonia była moim pierwszym krokiem w stronę Azji, ale dopiero Korea stała się częścią mojego codziennego życia. Dzięki mężowi zaczęłam poznawać koreańską kulturę „od środka” – przez rodzinne zwyczaje, kuchnię, język i wartości. I z czasem ta fascynacja stała się czymś więcej niż tylko zainteresowaniem – stała się częścią mnie.
Jak poznałaś swojego męża? Gdzie to było i co Cię w nim najbardziej urzekło na początku?
Mojego męża poznałam w 2012 roku, kiedy przyleciał do Polski na roczną wymianę, żeby uczyć się języka polskiego na Uniwersytecie Śląskim. Był wtedy zafascynowany polską kulturą, muzyką i folklorem, co już na samym początku bardzo mnie ujęło. Ja z wykształcenia jestem muzykiem – gram na akordeonie – i pracuję również jako muzykoterapeutka. Prowadziłam wtedy prywatne lekcje gry na akordeonie, i właśnie w ten sposób się poznaliśmy – skontaktował się ze mną, żeby uczyć się gry. Na początku najbardziej urzekło mnie jego zaangażowanie i szczere zainteresowanie polską kulturą – to było coś, czego się zupełnie nie spodziewałam. Mimo że pochodził z tak odległego kraju, z ogromnym szacunkiem podchodził do naszej tradycji, był ciekawy i otwarty. No i miał w sobie ogromne ciepło i spokój, które od razu przyciągały.
Jak wyglądały Wasze początki? Czy zdarzały się zabawne lub trudne sytuacje wynikające z różnic między Polską a Koreą?
Nasze początki były pełne ciekawych odkryć – zarówno tych kulturowych, jak i osobistych. Mimo że pochodzimy z dwóch zupełnie różnych, dalekich krajów, od samego początku zaskakiwało nas to, jak bardzo mamy podobne wartości, spojrzenie na życie, podejście do rodziny czy relacji. Wtedy byliśmy bardzo młodzi, ale już wtedy czuliśmy, że nadajemy na tych samych falach. Były też różnice, które wymagały więcej zrozumienia – choćby w sposobie wyrażania emocji czy okazywania uczuć. Ale nigdy nie postrzegaliśmy ich jako przeszkody, raczej jako coś, co czyniło naszą relację jeszcze bardziej wyjątkową. Wszystkiego uczyliśmy się razem – z ciekawością, śmiechem i dużą dawką cierpliwości.
Jak Twoja rodzina i jego rodzina zareagowały na wiadomość o Waszym związku? Były obawy, ciekawość, wsparcie?
Moja rodzina zareagowała spokojnie i bez żadnych oporów. Dla nich najważniejsze było to, że jesteśmy szczęśliwi – nie miało znaczenia, skąd pochodzi mój partner. Rodziców mojego męża poznałam osobiście w 2014 roku, kiedy po raz pierwszy poleciałam do Korei. Przyjęli mnie niezwykle ciepło i otwarcie – już wtedy powiedzieli, że jestem ich córką. Od początku czuliśmy wzajemną sympatię i zbudowaliśmy bardzo bliską relację. Traktuję ich jak własnych rodziców, a oni wspierają nas we wszystkim – zarówno emocjonalnie, jak i w codziennych sprawach.
Jak wyglądał Wasz ślub? Czy udało się połączyć elementy polskie i koreańskie w jednej uroczystości?
Nasz ślub odbył się w Polsce, w pięknym Pałacu Mieroszewskich w mojej rodzinnej miejscowości, Będzinie. Był tradycyjny i bardzo uroczysty – miałam białą suknię i welon, a na harfie grała dla nas moja przyjaciółka, co dodało całej ceremonii wyjątkowego klimatu. Już podczas ślubu pojawiły się koreańskie akcenty – teściowa miała na sobie tradycyjny hanbok, podobnie jak moja mała kuzynka, która niosła obrączki. Więcej koreańskich elementów można było zobaczyć na weselu – goście mieli okazję spróbować koreańskich alkoholi, do obiadu podawaliśmy kimchi, a w tle grała koreańska muzyka. My również ubraliśmy się w nasze tradycyjne stroje koreańskie, co było pięknym symbolem połączenia naszych kultur. To było naprawdę wyjątkowe i pełne ciepła wydarzenie, które łączyło to, co polskie i koreańskie.
Dlaczego zdecydowaliście się mieszkać w Polsce, a nie w Korei? Co przeważyło?
Zdecydowaliśmy się mieszkać w Polsce, ponieważ tutaj zbudowaliśmy nasze życie zawodowe i rodzinne. Mój mąż studiował polonistykę – najpierw obronił licencjat, potem magistra, a w końcu doktorat na Uniwersytecie Śląskim. Rozpoczął tu także karierę naukową, pracując na uczelni, w muzeum Auschwitz. Cenimy sobie w Polsce spokój i inny styl życia, zwłaszcza kulturę pracy, która jest dla nas bardziej komfortowa. W kontekście wychowania dzieci bardzo podoba nam się większa swoboda, jaka jest tutaj – polskie domy z ogrodem, przestrzeń do zabawy, ale też mniejsza presja edukacyjna. To dla nas ważne, aby dzieci mogły dorastać w spokojnym, naturalnym otoczeniu, bez zbędnego stresu. Choć Korea to nasza druga ojczyzna i często tam bywamy, to Polska stała się naszym prawdziwym domem.
Jak rozmawiacie z dziećmi o tym, że pochodzą z dwóch różnych kultur? Co im przekazujecie na temat ich tożsamości?
Z dziećmi rozmawiamy otwarcie o tym, że pochodzą z dwóch różnych kultur – polskiej i koreańskiej. Staramy się, aby czuły się dumne z tego, skąd pochodzą, i znały swoje korzenie. Opowiadamy im o tradycjach, zwyczajach, języku i historii obu krajów, pokazując, jak bogate i różnorodne jest ich dziedzictwo. Obchodzimy zarówno polskie, jak i koreańskie święta, aby mogły doświadczyć i zrozumieć oba światy. Podkreślamy, że to ogromna wartość i wyjątkowa szansa – mogą czerpać z obu kultur to, co najlepsze, i tworzyć własną, niepowtarzalną tożsamość. Chcemy, żeby wiedziały, że mogą być sobą, niezależnie od tego, czy będą bardziej polskie, koreańskie, czy oba te światy będą łączyć w sobie.
Jak można wspierać dzieci wychowujące się w rodzinach dwukulturowych, żeby czuły dumę z obu swoich korzeni?
Aby wspierać dzieci wychowujące się w rodzinach dwukulturowych, ważne jest, by od najmłodszych lat pokazywać im wartość i piękno obu kultur, z których pochodzą. Można to robić poprzez wspólne celebrowanie tradycji, naukę języków, czytanie książek i oglądanie filmów związanych z obiema kulturami. Ważne jest też tworzenie przestrzeni do otwartych rozmów, w których dzieci mogą zadawać pytania i dzielić się swoimi uczuciami na temat swojej tożsamości. Dobrze jest także otaczać je ludźmi, którzy akceptują i szanują ich różnorodność kulturową. Dzięki temu dzieci uczą się, że ich korzenie to coś wyjątkowego, z czego mogą być dumne, a łączenie dwóch światów może być dla nich ogromną siłą i bogactwem w życiu.
Wiem, że pasjonujesz się kuchnią koreańską – co najchętniej gotujesz? Czy masz swoje ulubione danie?
Lubię gotować dania, które są szybkie w przygotowaniu i które wszyscy w naszej rodzinie chętnie jedzą. Uwielbiamy zupy takie jak miyeok guk – to tradycyjna zupa z wodorostów, lekka i zdrowa. Kimchi jigae to pikantne, rozgrzewające danie z kimchi, tofu i mięsem lub warzywami – idealne na chłodne dni. Do tego doenjang guk, czyli zupa na bazie fermentowanej pasty sojowej, która ma wyjątkowy, głęboki smak. Często robię też bulgogi – to marynowana, grillowana wołowina o lekko słodkim smaku, japchae, czyli makaron z batatów z warzywami i mięsem, oraz smażony ryż, który jest uniwersalny i szybki do zrobienia. Te potrawy smakują nie tylko nam, ale też naszym znajomym i przyjaciołom, którzy wcześniej nie mieli styczności z kuchnią koreańską. Moje dzieci szczególnie uwielbiają kimbap – koreańskie rolki ryżowe z różnymi dodatkami, które często przygotowujemy razem.
A co z koreańskimi kosmetykami? Czym różnią się od naszych? Masz swoje ulubione produkty albo rytuały pielęgnacyjne?
Uwielbiam koreańskie kosmetyki, a szczególne miejsce w mojej pielęgnacji zajmują maseczki w płachcie. Trzymam je w lodówce, żeby były jeszcze bardziej kojące i odświeżające. Sięgam po nie od wielu lat – jeszcze zanim koreańska pielęgnacja zrobiła się modna w Polsce. To mój sprawdzony sposób na relaks i zadbaną skórę. Jeśli chodzi o różnice między koreańską a naszą pielęgnacją, to na pewno warto wspomnieć o ogromnej świadomości ochrony przeciwsłonecznej. W Korei krem z filtrem to absolutna podstawa, używany codziennie, przez cały rok – nie tylko latem na plaży. Poza tym koreańska pielęgnacja jest bardziej ukierunkowana na zapobieganie, a nie tylko reagowanie na problemy skórne. To podejście „lepiej zapobiegać niż leczyć” bardzo mi odpowiada i wpisało się już na stałe w moją codzienną rutynę.
Co najbardziej Cię fascynuje w koreańskiej mentalności, a co bywało dla Ciebie niezrozumiałe?
Na początku bardzo trudno było mi zrozumieć, dlaczego w Korei tak dużą wagę przywiązuje się do wieku – nawet jeśli ktoś jest starszy tylko o rok, już należy mu się specjalny szacunek. To wpływa nie tylko na sposób zachowania, ale też na cały język – używa się innych form gramatycznych, innych zwrotów. Ta cała honoryfikatywność była dla mnie czymś zupełnie nowym i trochę przytłaczającym. Z czasem jednak zaczęłam dostrzegać, jak głęboko zakorzenione są te zasady w koreańskiej kulturze i jak mocno wpływają na codzienne relacje. Dziś fascynuje mnie ta dbałość o uprzejmość, hierarchię i sposób komunikacji, choć nadal czasem bywa to wyzwaniem. A co najbardziej mnie fascynuje w koreańskiej mentalności? Na pewno ogromny szacunek do własnych korzeni i tradycji – to, jak ważna jest rodzina, historia rodu, celebrowanie przodków. Podoba mi się też podejście do dzieci – pełne czułości, troski i zaangażowania. Widać, jak bardzo dzieci są w centrum uwagi i jak dużo się dla nich robi, by miały jak najlepszy start.
Jak pielęgnujecie te dwie kultury w Waszym domu? Czy obchodzicie święta z obu tradycji?
W naszym domu pielęgnujemy obie kultury z wielką radością i szacunkiem. Staramy się, by dzieci znały i czuły się związane zarówno z polskimi, jak i koreańskimi tradycjami. Obchodzimy święta z obu stron – od Wigilii i Bożego Narodzenia po Chuseok i Seollal, czyli koreańskie Święto Dziękczynienia oraz Nowy Rok według kalendarza księżycowego. Mamy w domu zarówno polskie, jak i koreańskie książeczki, a dzieci chętnie oglądają bajki w obu językach. Spędzają też czas z polskimi i koreańskimi kolegami, dzięki czemu naturalnie poznają oba światy i uczą się różnorodności. Wspólne przygotowania, zwyczaje, potrawy i rytuały tworzą wyjątkową atmosferę, która łączy naszą rodzinę i pozwala celebrować to, co najlepsze z obu kultur.
Jak myślisz, co Polacy mogliby się nauczyć od Koreańczyków, a Koreańczycy od nas?
Myślę, że Polacy mogliby nauczyć się od Koreańczyków przede wszystkim tej ogromnej dbałości o szczegóły i systematyczności – w pracy, nauce, ale też w codziennej pielęgnacji czy dbaniu o zdrowie. Koreańczycy mają też niesamowitą świadomość znaczenia tradycji i szacunku dla starszych, co bardzo buduje więzi międzypokoleniowe. Z kolei Koreańczycy mogliby zaczerpnąć od nas więcej swobody w wyrażaniu emocji i większej otwartości w kontaktach międzyludzkich. Polacy potrafią być bardzo serdeczni i spontaniczni, co pomaga budować ciepłe, bliskie relacje, a czasem w Korei ta rezerwa bywa wyzwaniem.
W świecie pełnym zmian, migracji i zderzających się kultur, historia Sylwii You przypomina, że dom nie musi mieć jednej definicji. Nie zawsze mieści się w granicach jednego kraju czy tradycji – czasem powstaje na styku języków, smaków, wartości i wspólnych rytuałów codzienności. Dla Sylwii dom to miejsce, w którym pielęgnuje się miłość, uczy się szacunku do różnic i przekazuje dzieciom to, co najcenniejsze – poczucie przynależności i dumę z własnych korzeni, niezależnie od szerokości geograficznej.